Rozdział II


     Nie chcę, aby wyszło, że jestem straszliwym leniem, ale naprawdę nie miałam ochoty wstać, gdy usłyszałam ten cholerny dźwięk budzika. Co prawda, sama go nastawiłam, jednakże z tego wczorajszego zmęczenia całkowicie o tym zapomniałam, gdyż moimi myślami zawładnęła jedynie chęć położenia się spać. W końcu dzień był na tyle wyczerpujący, a zarazem zaskakujący, że...
"Spełnienie, rozczarowanie"
     Aaa! Ten cholerny impuls. Szybko złapałam się za głowę, dociskając skronie dłońmi, by ta głupia sentencja wyleciała z mojej głowy. Niestety wszystkie próby były na tyle marne, iż słowa na dobre utknęły w mojej głowie, sama nie wiem czemu. Prawdopodobnie chciałam znaleźć w nich jakąś głębię, której zapewne i tak nie miały.
     Przeciągnęłam się, głośno ziewając, po czym rozejrzałam się po pomieszczeniu. Prawdę powiedziawszy, moje nowe lokum w niczym nie przypominało hotelu, który wczoraj napastowałam, jednakże nie przyniosło mi to zbyt wielkiego rozczarowania. Cieszyła się, że pomimo tych pięciu tysięcy jenów, które płacę za nocleg, nigdzie nie pałętają się żadne karaluchy, a łazienka nie śmierdzi z kilometra. (Chociaż tyle!). Szkoda tylko, że łóżko jest tak niewygodne. Myśląc o tym, złapałam się za kręgosłup, starając się w jakikolwiek sposób go pomasować, by chociaż troszkę ból zelżał, jednakże gdy w końcu uświadomiłam sobie, iż pomimo moich prób jest tylko coraz gorzej, zaniechałam wcześniejszej czynności i wstałam.
     Pomieszczenie było rozległe, dlatego na brak przestrzeni nie mogłam narzekać. Łazienka także była przytulnie urządzona, a jedynie blat kuchenny mi nie odpowiadał. Był stanowczo za mały, szczególnie jak dla kogoś, kto uwielbia gotować, jednakże wiedziałam, iż muszę jakoś przetrwać. Grunt, że udało mi się znaleźć jakiś nocleg w przeciągu godziny od opuszczenia tego jakże przeuroczego placu z fontanną i nocną zmorą (przypis. tak, ona właśnie w ten sposób opisała tego uroczego blondyna). Plusem także był fakt, że widok z balkonu (który o dziwo posiadałam) pozwalał mi się odprężyć.
     Po niespełna godzinie od wstania, gotowa całkowicie do wyjścia, zebrałam najpotrzebniejsze rzeczy do brązowej torebki i poszłam szukać pracy. Tymczasowej, niezbędnej pracy.

Lokal nr 1: Restauracja Soto
     - Wybacz skarbie, ale nie szukamy żadnych kuchennych amatorów. (Trzask zamykanych drzwi)

Lokal nr 2: Bar Kouenshi
     - A ty czasem nie jesteś za młoda na pracę w barze, dziecinko? (Szyderczy uśmiech i wyraźny sygnał "Uciekaj stąd, póki możesz")

Lokal nr 3: Zwyczajny spożywczak
     - Nie sądzę, byś dała sobie radę z układanie towaru na półkach. Jesteś taka strasznie wątła i niska. To nie dla ciebie, dziecino.
     - Ale Hoshiki-san, czy mogłabym chociaż spróbować? Dam z siebie wszystko! - *wzrok błagającego pieska*.
     - Wybacz, niestety już kogoś zatrudniłem. - Mężczyzna wskazuje głową na nonszalancko ubraną okularnice, z wyraźnym brakiem koordynacji ruchu.
     (TRZASK DRZWI)

Lokal nr 4: Onigiri Bar
     - Konichi'wa - *duch Pracuś uciekający z ciała Yuzu*. - Ja w sprawię pracy.
     W chwilę potem do lady podszedł mężczyzna w średnim wieku z przerażającym wyrazem twarzy. Wprawdzie był nawet przystojny, jednak jego chęć mordu, którą mnie obarczył w pierwszych chwilach, zupełnie ulotniło ze mnie chęć do pracy. - Yyy... Tak, to ja może nie będę przeszkadzać - odparłam spokojnie, powoli się wycofując.
    - O! A jednak mamy chętną do pracy. Zobacz Suzu, wreszcie kogoś znaleźliśmy. - Niziutka kobieta przy kości wyskoczyła zza drzwi gospody, uraczywszy mnie swoim pięknym, serdecznym uśmiechem. W pierwszej chwili nie wiedziałam co jest grane i czy aby na pewno nikt mnie nie wkręca, że tych dwoje ludzi było parą. On - wyjęty niczym z horroru zombiak i ona - kobieta o przepływie emocji niczym nastolatka przeżywająca pierwszą miłość.
     - Tak, widzę - odmruknął mężczyzna, na co głośno przełknęłam ślinę, czując na sobie jego przeszywające spojrzenie.
     - Jak ci na imię, dziecinko? - zapytała babcia, podchodząc do mnie.
     - Yuzuyu - wydukałam, nie spuszczając wzroku z mężczyzny za ladą.
     - Jak ładnie.  Rodzice nie mają nic przeciwko, że chcesz pracować? - zapytała, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, jak działa na mnie to słowo.
     - Rodzice... - powtórzyłam pół przytomnym głosem.

     Tak... Zapomniałam wyjaśnić niektóre sprawy. Patrząc na całą sytuację z perspektywy mojego wieku, większość zapewne zaczęła się zastanawiać, gdzie są moi opiekunowie. Otóż jestem za młoda na samodzielne "rządzenie" swoim losem, toteż dlatego wywołując okropną kłótnie w swoim domu oznajmiłam, iż nie zamierzam kontynuować nauki, bo chcę... Bo chcę zostać aktorką. Niejeden rodzic przyjąłby to z przymrużeniem oka, gdyż zapewne byłby dumny ze swojego dziecka, że ma takie ambicje, jednakże moja matka przyjęła to w zupełnie inny sposób.
     - Dlaczego? - zapytała, wyraźnie hamując się od łez.
     - Dobrze wiesz  - warknęłam na nią, przygryzając dolną wargę.
     Prawda jest taka, iż nigdy nie pragnęłam dostać się do show-biznesu dla własnego spełnienia. Od początku kierowały mną zupełnie inne pobudki.
     - Czy nie możesz oszczędzić mi bólu? - wykrzyknęła mi w twarz matka.
     Moje oczy zaszkliły się, chociaż nadal pałały tą straszną nienawiścią, którą darzyłam swoją rodzicielkę. Nawet fakt, iż zmusiłam ją do powrotu do wspomnień nie wzbudził we mnie żadnego współczucia. Prawdę powiedziawszy, cieszyłam się, że ponownie zaczęła cierpieć. Dlaczego?
     - Jak mam ci oszczędzić bólu, skoro zawsze mi powtarzałaś, że bez niego nie istniejemy? Jak mam powiedzieć ci, że chcę  j e g o  w końcu spotkać, by wygarnąć mu wszystko, co przez niego przeżyłam?! To, że nie miałam dzieciństwa, bo od zawsze uważałaś mnie za swój problem... - Łzy niespodziewanie pociekły po moich policzkach, przez co płakałyśmy obie z zupełnie innych powodów. Ona - na wspomnienie o utracie swojego szczęścia, czego powodem była moja osoba oraz ja - przez natłok wszystkich emocji, które od dziecka piętrzyły się w mojej głowie.
     - Yuzuyu... - wyszeptała, próbując pogładzić mnie po policzku.
     Szybkim, zdecydowanym ruchem odepchnęłam jej rękę, gdyż nie potrzebowałam jej współczucia. Na pewno nie w tamtym momencie. Na to było już o wiele za późno.
     - Jutro wyjeżdżam - oznajmiłam, spuszczając wzrok. Przez chwilę panowała cisza, jednak zdałam sobie sprawę, że jeśli teraz nie doprowadzę tego do końca, druga taka okazja się już nie powtórzy. Niepewnie położyłam na stolę kartkę ze zgodą oraz długopis, po czym powoli zaczęłam zerkać na matkę. - Wolałabym, żebyś to podpisała, jednak nawet i bez tego pojadę.
     Do dzisiaj pamiętam jej wzrok z każdym najmniejszym szczegółem, którym mnie uraczyła. I nie chodzi tutaj o to, że pałała do mnie jakąś szczególną odmianą nienawiści, bo to jak najszybciej wymazałabym z pamięci, zastępując jakąś fałszywą, szczęśliwa chwilą. Zapamiętałam jej wyraz twarzy, ponieważ... Po raz pierwszy w swoim siedemnastoletnim życiu poczułam, że jest jej przykro. Chociaż wprawdzie mogło mi się tylko wydawać, dlatego przez cały ten czas odpędzam od siebie to wspomnienie, zamykając je w klatce.
     Pomimo tego, co się wtedy wydarzyło, podpisała zgodę na mój wyjazd, równoznaczne oznajmiając mi, iż nie będzie mnie szukać. Nie wiem, czy poczułam ulgę, bo miałam to z głowy, czy zawód, bo w głębi serca miałam nadzieję, że nie pozwoli mi jechać samej, tylko wybierze się ze mną. Miałam mieszane odczucia i... Nadal je mam.

     Uświadamiając sobie, iż w pomieszczeniu zapanowała niewyobrażalna cisza, sprawnym ruchem ręki przetarłam oczy, promiennie się uśmiechając. Zwinnie ukryłam swój płacz, jednakże pomimo tego, iż mi się udało, nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego na tamto wspomnienie zachciało mi się płakać. Fakt, że jestem beksą jest czymś, co może mnie w jakiś sposób tłumaczyć, jednakże obiecałam sobie, a nawet przysięgłam, iż nigdy więcej nie będę się rozczulać z powodu matki. Nigdy!
     - Nie, nie mają nic przeciwko. Generalnie to jestem w Tokio sama.
     - Sama?! - Kobieta wyraźnie wystraszyła się słów, które wypowiedziałam, przez co zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno postąpiłam słusznie, mówiąc jej o tym. - Takie małe dziecko w wielkim mieście?! Skarbie, przecież to niebezpiecznie.
     - Spokojnie, daję sobie radę - oznajmiłam ze szczerym uśmiechem. Kobieta emanowała na tyle pozytywną energią, iż nie byłam w stanie inaczej zareagować.
     - Suzu, czyli mamy nową pracownicę. Przecież to dziecko nie da rady wyżyć w Tokio, jeśli nie znajdzie sobie pracy. - Sposób, w jaki kobieta o mnie mówiła doprowadzał mnie za każdym razem do śmiechu. Wprawdzie nie wybuchnęłam, jednakże mimo to, czułam jak przekraczam granicę.
     Na słowa babci, mężczyzna zerknął w moją stronę jakby chciał mnie zabić. Nie żebym się tym przejęła, lecz jego niechęć jaką do mnie pałał była wręcz nieludzka.
     - Dobra - odparł niespodziewanie, po czym odwrócił się do mnie plecami. - Zaczynasz od jutra. O pieniądzach porozmawiamy po pierwszym dniu. - Wyszedł.
     Owszem, prawda jest taka, że te cholerne duszki mojego wnętrza znowu zaczęły szaleć, ponieważ udało mi się zdobyć pracę. Nie wiem dlaczego, ale dzięki temu zaczęłam myśleć, że mogę osiągnąć wszystko, choć wiele prawdy w tym być nie musiało.

     Kiedy udało mi się pozbyć natrętnej babulki zamartwiającej się o moje przeżycie w świecie zła (tak, ona właśnie tak opisywała Tokio), poszłam do zwyczajnego spożywczaka, by zakupić co nieco na kolację. Wprawdzie nigdy nie lubiłam dużo jeść, co wcale nie pokrywało się z moim zamiłowanie do gotowania, toteż mój obiad ograniczył się tylko do potrawki ryżowej, którą przygotowałam w zaskakująco szybkim tempie. Dawniej taki przebieg rzeczy byłby mi na rękę, jednakże tym razem było inaczej. Z takich względów, iż praca - prawie że - sama do mnie przypełzła, nie miałam co robić, dlatego najzwyczajniej w świecie moje myśli zaczęły głupieć.
     - Yuzuyu! - krzyknęłam sama na siebie. Nie wiem dlaczego, ale takie reakcje zawsze na mnie jakoś działały. - Weź się w garść.
     Niczym grzeczne dziecko odłożyłam brudne naczynia, w które ostatnio się zaopatrzyłam, i położyłam się na łóżku. Zaczęłam rozmyślać o wszystkim, co stoi przede mną otworem, jak także o rzeczach, które w zupełności nie mają ze mną nic wspólnego. Jednak najgorszą rzeczą był fakt, iż w mojej głowie pojawił się on - ta cholerna, nocna zmora.
     Eh... Wzdychnęłam jeszcze głębiej, po czym zakryłam swoją twarz poduszką. Nie wiem, co miałam na celu robiąc tę jakże zabawną czynność, jednakże dała mi ona nijakie ukojenie. Przewróciłam się na lewy bok i zaczęłam intensywnie wpatrywać się w okno, z którego dochodziły bardzo jasne promienie słoneczne.
     Minęło pięć minut, nim mnie oświeciło.
     Pełna werwy zerwałam się z łóżka z impetem rzucając jaśka na ziemię. Nie żebym nie trafiła, ja po prostu nie miałam ochoty skupiać się na tak mało ważnej czynności. Niczym tornado wyleciałam ze swojego aktualnego mieszkania i jak głupia pognałam do centrum Tokio. (przypis: Cóż, daleko to ona nie miała).
     Pogoda była piękna, to przyznać muszę. Nic więc dziwnego, że tyle ludzi pałętało się po ulicach bez większego celu. Poniekąd byłam jednym z nich, chociaż nie! Ja miałam cel.

      Zaskakujący jest fakt, że potrafię wyczyniać takie rzeczy, jak się naprawdę uprę. Niestety moja kłótnia wcale nie wpłynęła dobrze na kobietę sprzedającą bilety, toteż dlatego - ostatecznie - wstępu na spektakl nie otrzymałam. Niech to szlag!
     Przepełniona nienawiścią do własnej głupoty i świata udałam się w miejsce, w którym wczoraj byłam: do tajemniczej fontanny. Prawdę powiedziawszy nie wiązałam jakichś większych nadziei z tym, że tam idę. Ja po prostu chciałam pomyśleć w spokoju, a tamto miejsce wydawało mi się najwłaściwsze.
     Tak samo jak wczoraj, plac był pusty. Od czasu do czasu można było usłyszeć jakieś szmery dochodzące z centrum miasta, jednakże tutaj nie było ani żywej duszy. Nie powiem, nieco mnie to przeraziło, bo w pewnym momencie poczułam się jak zbłąkana bohaterka kiepskiego horroru, co w ogóle nie podnosiło mnie na duchu. Mimo to, najszybciej jak mogłam, odpędziłam od siebie niepożądane myśli i ze spokojem usiadłam na tym samym murku, przymrużając oczy.
     Zaczęłam rozmyślać o wszystkim i o niczym - znowu. Każdy normalny człowiek stwierdziłby, że potrzebuję psychiatry, jednakże ja wcale tak o sobie nie uważałam. To, że lubiłam rozmyślać nad wszystkim dogłębniej wcale nie oznaczało, iż jestem psychicznie chora. Chociaż niektóre moje czyny...
"Spełnienie niesie rozczarowanie"
     Te słowa tak często pojawiały się w mojej głowie, że z czasem zaczęłam je przeklinać. Nie wiem skąd to się wzięło, że tak bardzo chciałam wyjaśnić ich sens. Po prostu przychodziło to do mnie samo, znienacka, zawsze gdy...
     - Dzień dobry, można prosić dokumenty? - twardo postawiony głos przerwał mi rozmyślania, przez co gwałtownie otworzyłam swoje zielone oczy. Przyznać muszę, iż naprawdę się wystraszyłam, jednak gdy ujrzałam przed sobą policjanta, strach minął. Wróć... Jakiego policjanta?
________________________________________________
Tak, tak, tak <3 Oto i kolejny rozdział tej jakże przezabawnej parodii opowiadania ;) Prawdę powiedziawszy, to o dziwo podoba mi się nawet, bo nie skupiam się tutaj na literackiej poprawności, a tylko i wyłącznie na fabule, co mam nadzieję Wam też przypadnie do gustu. 
Oczywiście, chciałabym bardzo serdecznie podziękować wszystkim komentującym za takie pozytywne opinie. Nie sądziłam, że aż tak przypadnie Wam to do gustu.
@Rina Shadow - Dziękuję za Twoją korektę, jeśli tylko podczas czytania coś wyłapiesz, byłabym wdzięczna za pokazanie mi mojej wpadki ;) Co zaś tyczy się wyglądu głównej bohaterki... Wszystko w swoim czasie. Wiem, że powinnam ją już na początku przedstawić, by czytelnik mógł sobie ją wyobrazić, jednakże najzwyczajniej w świecie nie mam ku temu okazji. Mam nadzieję, że Cię to nie zniechęci. W najbliższym wolnym czasie (a niestety mało go) postaram się stworzyć kolumnę "Bohaterzy", ale to tylko plany. 
@Ada De - Bardzo cieszę się, że Ci się podoba, a już nie wspomnę o tym, w jaki stan wprowadza mnie wieść, że ktoś wyczekuję kolejnego rozdziału. Dziękuję ;* Jeśli chodzi o nagłówek, to także wydaję mi się, iż jest to recolor z LC, ale najpewniej byłoby się spytać autora tegoż layoutu. 
@Gatito :* - Kochana, czy jest jakiś mój blog, którego Ty nie czytasz? Zaczęłam się tak ostatnio zastanawiać. Dziękuję za to, że jesteś. Co do tej sytuacji z fontanną... Tak wiem, stary, oklepany motyw, ale stwierdziłam, że się bardzo ładnie tutaj wkomponowuje, jednak... Ocenić to możecie tylko Wy - czytelnicy. 
@Risa-chan - Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i opowiadanie będzie wciągające (chociaż naprawdę nie wiem, czy tak potrafię). Na Twojego bloga oczywiście zajrzę, ale to jak tylko ten czas się troszkę poszerzy, bo na razie nawet chwili na odsapnięcie nie mam. 
@Hanekawa - Cóż, prawda jest taka, że nie chciałam tworzyć kolejnego opowiadania z poważnym (nie no... Nie wiem jak to określić poprawnie) stylem pisania, a z doświadczenia wiem, że jeśli szuka się jakiejś lekkiej, a zarazem przyjemnej historii, to nie trzeba rozwodzić się nad opisami, a nad humorem. Mam nadzieję, że nijako mi się to udało. Co do tego Pana... Tak, pojawi się jeszcze i to nie raz. 
@Demogorgon - Skarbie! Zmieniłaś nick i w pierwszej chwili nie mogłam Cię poznać, ale dzięki komentarzowi, doskonale wiem, kim jesteś! Ja Cię wcale nie straszyłam dzisiaj, co do tego opowiadania. Jeśli zaś chodzi o nie ogólnie, to jest to taka leciutka historyjka i miałam obawy, że może Ci się nie spodobać. Jak dobrze, że się myliłam. I dręczyć mnie nie musisz, już ruszam z kontynuacją, kolejne dwa rozdziały w trakcie tworzenia, więc nie będzie aż tak źle. A co do sentencji... Nie wiem, czy zauważyłaś, ale bardzo często na lekcji powtarzam ją po angielsku. Utknęła mi w głowie tak samo jak Yuzu. 
Jeszcze raz dziękuję Wam za te jakże wspaniałe opinie, ale - oczywiście - pozwalam na krytykę, bo to też przydałoby się od czasu do czasu usłyszeć. Och, ale się rozpisałam...
Na sam koniec: kolejny rozdział pojawi się... Nie, niestety nie jestem w stanie podać konkretnej daty, za co wielkie gomenasai. Jak tylko znajdę czas, to się ukaże. Dziękuję także wszystkim i każdemu z osoba, którzy zapisali się do "Obserwatorów". Wiele to dla mnie znaczy... 
Zapraszam także wszystkich, którzy przeczytali do zagłosowania w sondzie, gdyż chciałabym się orientować w liczbie osób, które rozdział przeczytały. 

Pozdrawiam,

13 komentarzy:

  1. Oczywiście, że mnie to nie zniechęci! Co jak co, ale mnie, naprawdę trudno zniechęcić :D
    Rozdział fajny, taki lekki, prosty. No po prostu cud, miód, malina ^^
    A u mnie nowy rozdział, już II!
    Aha, i nie wyłapałam żadnych błędów, być może dlatego, iż za bardzo pochłonął mnie ten rozdział :)
    Pozdrawiam :)
    tsuki-no-kuroi-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Araaa! Strasznie mi się podoba. I co mówisz, że nie umiesz pisać wciągających historii, jak umiesz? Ha ha ha, dokładnie ja tak samo szukałam pracy letniej. " Nie jesteś za młoda? Nie chcesz się bawić ze znajomymi na plaży?"
    O... co to za policjant? Może nasz tajemniczy blondyn ^ ^ ? Hym... ?
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. A do mnie wpadniesz, jak znajdziesz czas i chęci. Mi się nie spieszy... (Chociaż rozdział kolejny dodaj szybko! )

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, jeśli czasu będzie wystarczająco, to nawet jeśli będzie dwadzieścia rozdziałów to i tak nadgonię. :) Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jest tylko prolog. Rozdział pierwszy, choć już napisany dodam jakoś za tydzień- dwa tygodnie.
      A u ciebie kiedy będzie coś nowego?

      Usuń
    2. Cóż, zależy na którym blogu. Prawdę powiedziawszy to na razie zamierzam skupić się na Szkole Liścia, potem GFstory, Wola Ognia i Mou Ikkai. Gdzieś w między czasie pojawi się rozdział tutaj, ale naprawdę nie jestem w stanie bliżej podać konkretnej daty. Cóż... Cała ja...

      Usuń
  4. Witam, z góry przepraszam za spam, ale chciałam zaprosić cię na mojego bloga : mtears.blogspot.com : ) Z góry dziękuje .

    OdpowiedzUsuń
  5. Główna bohaterka ma niesamowite szczęście co do tej pracy, chociaż pewnie nie każdy by tak pomyślał po pierwszych trzech porażkach i trzaśnięciach drzwiami :D Swoją drogą, bardzo subtelna odmowa, nie ma co.
    Ten mężczyzna rodem z horroru... Jakoś go polubiłam, ale to akurat nic dziwnego, biorąc pod uwagę moje upodobania :D A staruszka jest zdecydowanie najbardziej radosną postacią w całym opowiadaniu, co w sumie wcale mnie nie zaskoczyło - kobiety w tym wieku często rozpiera energia, chociaż nie wiem, skąd im się to bierze, skoro nawet ja (kilkadziesiąt lat młodsza) czasami mam ochotę położyć się w łóżku i przespać cały dzień, bo nic mi się nie chce :D
    Co do policjanta... Jestem ciekawa, jak z tego wybrnie. No i rzeczywiście często mruczysz coś pod nosem na lekcjach :D
    Czekam na nowość, która pewnie pojawi się niebawem, skoro dwa kolejne rozdziały są już w trakcie pisania i życzę miłego weekendu ;>

    PS. "Jak mam ci oszczędzić bólu, skoro zawsze mi powtarzałaś, że bez niego nie istniejemy?" - Widzę, że filozoficzne wywody Rudej się tutaj przewijają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie, to nie są żadne myśli Rudej! Ja jej to na lekcji powiedziałam, co sama wiesz - od razu sobie przywłaszczyła. W końcu ona lubi to robić...

      Usuń
    2. Ona coś za często "cytuje" uczniów. Szczerze mówiąc, to nawet wydawało mi się, że to powiedział ktoś z klasy, ale wiesz... Jej seplenienie bardziej zapada w pamięć.

      Usuń
  6. Yay! Wreszcie kolejny! ^w^
    Myślałam, że się nie doczekam xD
    Ten facet- Suzu- rodem z horroru. Już go lubię! No i kobieta, też fajna.
    Hmm.. Fajnie, jak pod koniec pozostawia się nutkę niepewności. Wtedy bardziej wyczekuje się na następny rozdział.
    Wiec pisz, pisz! Dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Aj! Dopiero drugi rozdział, a ty już szalejesz^^ Mega, poprostu MEGA niesamowite opowiadanie^^ Wciągające, z dopradowaną fabułą, z szaloną bohaterką *takie lubię najbardziej^^*.Ogółem cud,miód i orzeszki w polewie czekoladowej:3
    Dodaję do obserwowanych^^
    http://wrota-do-swiata.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Oklepany czy nie, to bez znaczenia. Mi bardzo się on podoba. I to, jak o mało tam nie wpadała było przekomiczne xdd
    Ale przejdę do obecnego rozdziału: No, przynajmniej znalazła pracę, a to już jakiś postęp. Zastanawiam się, czemu ona chciała zostać aktorką i co to ma wspólnego z tajemniczym mężczyzną ( bo chyba o mężczyźnie rozmawiała z matką, prawda?). Może to jej ojciec. W każdym bądź razie życzę jej, żeby w końcu osiągnęła swój cel i zdołała się z nim spotkać. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że to rozczarowanie ma z nim jakiś związek. Choć może się mylę :D

    OdpowiedzUsuń
  9. A więc na początek przepraszam z tak długą zwłokę. Niestety w roku szkolnym to u mnie raczej rutyna. W każdym razie melduję, że jestem i biorę się za zaległości;)
    Yuzuyu znalazła pracę... No, to jest postęp. Brawa za tak komiczny opis całej sytuacji w jej nowym miejscu pracy. Ogólnie uważam, że masz cudne poczucie humoru, które totalnie do mnie trafia. Yuzuyu ma charakterek i za to ją lubię. Kobietka, która dała jej pracę, to niezłe indywiduum. Mam nadzieję, że jeszcze parę razy się pojawi. No i cieszę się, że na poważne tematy również znalazłaś miejsce. Biedna Yuzuyu... Niekochana przez matkę, a ojciec (chyba o niego chodziło) sobie zwiał. No i podałaś cel całej eskapady dziewczyny. Pytanie, czy go osiągnie... Końcówka ładnie podtrzymuje napięcie. Ciekawe, kogo tam spotkała;P. Pozdrawiam i lecę czytać kolejny rozdział [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń