Słysząc jego pytanie, przystanęłam w miejscu. Nie wiedzieć czemu, moje dłonie mocno zacisnęły się na kieszeniach sweterka, co nijako świadczyło o tym, iż jestem zdenerwowana. Wprawdzie, nawet nie zdawałam sobie z jakiego powodu jestem taka wściekła.
- Co to ma do rzeczy? - zapytałam oschle, jak gdyby tym pytaniem chciał mnie wpędzić do grobu.
Reakcja Sagashity była dziwna. Każdego normalnego
człowieka zdziwiłyby moje słowa i po jakimś czasie stwierdziłby, że jestem
nienormalna. W końcu kto o zdrowych zmysłach atakuje kąśliwymi słowami osobę,
która pyta o tak błahą rzecz? Chyba tylko ja. Dlaczego? Poczułam jakąś
wewnętrzną obawę, podstęp ze strony pana Mawaru, a gdy zareagował na moją
odpowiedź śmiechem, jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, iż coś
knuje.
- Widzę, że bardzo dobrze wczuwasz się w rolę, ale
może... Porozmawiamy normalnie? - Przez minutę rozmowy mężczyzna zmienił
swój charakter o sto osiemdziesiąt stopni. Raz był uprzejmy, nonszalancki, czasami także
zachowywał się jak bogaty dziedzic, jednak za słowami, którymi mnie
uraczył, kryła się groźba. Tak mi się przynajmniej wydawało.
On grał, co zauważyłam dopiero po tak późnym
okresie. Analizując wszystko w swoich myślach, od razu większość spraw stało
się dla mnie jasnych.
- Cały czas rozmawiam normalnie - parsknęłam,
utrzymując swój wcześniejszy charakter.
Nie miałam pojęcia, kim był Sagashita. Szczerze
powiedziawszy, nawet mnie to w tamtej chwili nie interesowało. Jedyne, co
przykuwało moją uwagę, to jego zmiany charakteru, które skutecznie
oddziaływały na moją psychikę. Po prostu robiłam tak, jak mi zagrał, sama nawet
o tym nie wiedząc. Innymi słowy, sprawdzał mnie, chociaż do końca nie
wiedziałam w jakim celu. Wiedziałam natomiast jedno: w chwili, gdy zadał
to pytanie, przyjęłam cel - nie poddam się bez walki.
- Jesteś dzisiaj jakoś dziwnie spięta - rzekł,
zupełnie zmieniając intonację głosu. Jego oczy niespodziewanie napotkały moje,
dzięki czemu już wiedziałam. Nastąpiła zmiana i to straszna. Nigdy nie
sądziłam, że da się tak strasznie manipulować emocjami w przeciągu sekund.
Chociaż wiedziałam, jak powinnam zareagować na jego
uwagę, dziwnym trafem nie mogłam tego zrobić. Coś wewnętrznie mnie blokowało,
coś nadal nakazywało mi trzymać się swojej wcześniejszej roli. Tylko, że...
Wtedy bym przegrała. Zebrałam się w sobie, po czym wyobraziłam sobie siebie
wracającą z pracy do domu. Do rodziny. Wydawało mi się wtedy, iż właśnie to
miał na myśli Sagashita, zaczynając temat, jednak jako że nie byłam
stu-procentowo pewna, musiałam zachować ostrożność, zapewniając sobie pole do
wielu aranżacji.
- Jestem tylko zmęczona - odparłam przeciągle,
doskonale imitując głos mojej matki, gdy wracała z pracy.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ukazując swoje wąsy w
zupełnie innym wykonaniu. Gdyby nie fakt, że właśnie w tym momencie
próbowałam odgadnąć jego intencje, najpewniej śmiałabym się z jego
wyglądu.
- Co teraz zrobisz, mendo jedna?! - Wredność wbiła
się do mojej głowy, zadając pytania, na które na pewno nie chciałam znać
w tamtej chwili odpowiedzi. Niechętnie wyrzuciłam ją z siebie, doskonale
wiedząc, iż może mogłaby mi się przydać.
Sagashita stanął na przeciwko mnie, zaciskając dłoń w
pięść. Widziałam, jak piętrzą się w nim negatywne uczucia, tak samo jak
zdawałam sobie sprawę, iż w tym momencie zmieni on sytuację o sto osiemdziesiąt
stopni. Musiałam jedynie poczekać.
- Czym się zmęczyłaś, do cholery?! Cały dzień nic nie
robisz, tylko marnujesz tlen kobieto! Jesteś nic nie warta! - Zamachnął się...
I mnie uderzył.
Prawda była taka, że w tamtej chwili całkowicie
uleciała ze mnie jakakolwiek rola, którą wcześniej wykreowałam. Była
sobą i to było najgorsze. Wprawdzie uderzenie nie było mocne, bo nawet nie
zabolało, jedynie to, że się wydarzyło, wystarczająco mną wstrząsnęło.
Emocje same zrobiły swoje. Najnormalniej w
świecie złapałam się dłonią za obolałe miejsce i powoli zaczęłam je masować. I
właśnie wtedy przyszły wspomnienia. Tak wiem, one nie chodzą, ale moje się tego
nauczyły. Pukają do drzwi w najmniej oczekiwanym momencie, tak samo jak teraz.
Wybiły mi z głowy zabawę w improwizację, a zaczęły robić swoje.
- Mamo, dlaczego? - wyszeptałam, ocierając łzy.
Szatynka nie spoglądała na mnie. Jedyne co robiła, to
głośno oddychała, od czasu do czasu głęboko zaciągając się powietrzem. To
jeszcze nie był koniec. Nawet jako dziecko doskonale potrafiłam przejrzeć
człowieka i wiedzieć o jego słabościach, a także nawykach. Po prostu takim
dzieckiem byłam.
- Mamo... - wyszeptała, dławiąc się łzami.
Akemi nie miała zamiaru mnie wysłuchać. Jedyną metodą
odpowiedzi była dla niej przemoc. Zamachnęła się, po czym... Zamknęłam oczy i
poczułam ból. Nawet już nie próbowałam krzyczeć, gdyż doskonale
zdawałam sobie sprawę z tego, iż tylko pogorszę sytuację. Dzielnie znosiłam to
wszystko przez okres swojego dzieciństwa.
Łkając cichutko, przytuliłam do siebie miśka,
którego przez cały czas trzymałam. Był to prezent od ojca, jednakże w
tamtym momencie nie miało dla mnie znaczenia, od kogo go dostałam. Pełna obaw
otworzyłam oczy, dzięki czemu ujrzałam sylwetkę swojej matki. Akemi z
niedowierzaniem spoglądała na swoją rękę. Gdyby ktoś wszedł do pomieszczenia,
od razu by pomyślał, że mama się skaleczyła, jednakże prawda była zupełnie
inna. Kobieta stała tak przez jakiś czas, po czym zgarnęła ze stolika papierosy
i wyszła na balkon, zostawiając mnie skuloną w kącie.
Nie mogę sobie przypomnieć, ile razy tak się działo,
tak samo jak nie pamiętam, jak długo po tym wszystkim siedziałam sama. Jedyne,
co pamiętam doskonale, to moje przemyślenia. I nie było tak, że nienawidziłam
matki. W gruncie rzeczy moja nienawiść do niej narodziła się w o wiele
późniejszym okresie. Ja... Zastanawiałam się wtedy, gdzie jest tata...
Pamiętam doskonale, że zawsze po tych wydarzeniach,
matka wracała do pomieszczenia z płaczem. Podchodziła do mnie prędko i
rozpaczliwie użalając się nad tym, co się stało, przytulała mnie do siebie. Nie
rozumiem tylko, dlaczego nie pamiętam jej wyrazu twarzy, a jedyne co kojarzy mi
się z tamtym momentem, to zapach papierosów, który doskonale dało
się poczuć od matki.
- Dlaczego? - wyszeptałam, powstrzymując łzy.
Generalnie nie oczekiwałam od niego przerwania tego dziwnego testu. W tamtej
chwili ja niczego nie oczekiwała, aczkolwiek... Może pragnęłam poczuć wtedy tak
dobrze znany mi zapach matki zmieszany z dymem papierosa.
Sagashita spojrzał na mnie z politowaniem. Przysiąc
bym mogła, że jeszcze trochę i przybieżę minę, którą zawsze pokazywała
matka, jednak... Nie. On po prostu złapał mnie za nadgarstek i lekko ciągnąc za
sobą, poprowadził w stronę willi. Test można było uznać za skończony.
Parę chwil później siedzieliśmy już przy
rozległym stole, popijając herbatkę, którą przyniósł nam lokaj.
Wprawdzie nie rozmawialiśmy, jednak nawet i bez tego atmosfera była dziwna.
- Jak się czujesz? - zapytał. Z jego słów
wypływała troska i byłam w tamtym momencie prawie pewna, że on wcale nie udaje,
tylko naprawdę się martwi, tyle że... "Nigdy nie ufaj osobie, która
potrafi manipulować emocjami poprzez swoją grę". Szybko się opamiętałam, po
czym powoli zaczęło do mnie wracać trzeźwe myślenie.
- Pan jest aktorem, prawda?
Mężczyzna podniósł swój wzrok znad
stołu, po czym uraczył mnie swoim zdziwionym spojrzeniem. Jego wąsy leciutko
uniosły się ku górze, a oczy zaczęły zastanawiać się nad odpowiedzią.
- Kiedyś byłem, teraz mam inne zajęcie - odparł,
upiwszy łyk cieczy.
- Inne zajęcie? - Nie potrafiłam odpuścić.
- Mogę powiedzieć, że teraz zajmuję się takimi ludźmi
jak ty.
- Jak ja? - Zdziwiło mnie to określenie, toteż dlatego
postanowiłam, iż będę ciągnąć temat dalej.
- Prawda jest taka - wypuścił powietrze z płuc - że
nie sprawdzałem cie bez powodu.
- Zdążyłam się domyśleć - mruknęłam pod nosem tak,
bym tylko ja mogła to usłyszeć.
- Chciałem zobaczyć, czy radzisz sobie z
manipulacją, jednak nie sądziłem, że trafię w twój czuły punkt - dodał.
- Jednak, Yuzuyu... Masz talent. Musisz go tylko w sobie rozwinąć - powiedział
i wypił zawartość filiżanki. Delikatnie odłożył ją na spodek, po czym oparł
swoją głowę na dłoniach. Wystraszyłam się, gdy ujrzałam ponownie ten jego
szyderczy uśmieszek, też dlatego od razu uciekłam wzrokiem, na co brunet
uśmiechnął się serdeczniej. Wprawdzie był to sztuczny odruch, jednak o wiele
przyjemniejszy, niż ten poprzedni.
- Wiem - odparłam pewnie.
- Wiesz? - Staruszek zaśmiał się z niespotykaną
wdzięcznością, po czym wstał od stołu. - Wydawało mi się, że jest inaczej.
Każde słowo, które wypowiadał Sagashita, miało
swoje drugie dno. Problem polegał na tym, iż nigdy nie mogłam go rozszyfrować.
Na początku wydawało mi się, że on gra, udaję kogoś, kim nie jest, jednak w
miarę przebywania z nim, uzmysłowiłam sobie, że on taki po prostu jest.
Nieobliczalny.
- Inaczej nie przyjechałabym do Tokio.
- A to ciekawe. - Pogładził się ręką po brodzie,
udając przy tym zamyślenie. I chociaż ten gest jest już na tyle oklepany w
świecie teatru, to u niego wyglądał wyjątkowo realistycznie. - W takim razie
musisz coś ze sobą zrobić.
- Wiem.
Sagashita podszedł do mnie, po czym usiadł krzesło
obok. Nawet nie miałam ochoty zastanawiać się, co ten typek ma zamiar mi
zrobić, bo najzwyczajniej w świecie mnie to nie interesowało. Byłam już na tyle
wykończona, iż znowu pragnęłam usnąć - tylko!
- W takim razie, zacznij tu - rzekł z przekąsem, po
czym podsunął mi wizytówkę.
Mała, biała, prostokątna karteczka z adresem agencji
Star Desire. Przysiąc bym mogła, że gdzieś tę nazwę już słyszałam, jednakże
jako żółtodziób w show-biznesie nie mogłam się od tak tym
pochwalić. Po prostu przemilczałam sprawę i zgarnęłam prezent. - Już niedługo
przesłuchanie. Pokaż, co potrafisz - mruknął mi do ucha i udał się w kierunku
wyjścia.
Jego zachowanie wstrząsnęło mną na tyle, iż nie
wiedziałam, co zrobić. Gruntownie utwierdził mnie w przekonaniu, że nie jest
zwyczajnym staruszkiem pływającym w dobrobycie, a człowiekiem o naprawdę
niezrównoważonym charakterze. Z sekundy na sekundę coraz bardziej się go
bałam.
- Do zobaczenia! - dodał jeszcze, po czym zamknął
wielkie, szklane drzwi, zostawiając mnie w pokoju gościnnym.
Prawda jest taka, że niechętnie bo niechętnie, ale
szybko uciekłam z tej willi przepełnionej dziwną aurą. Wiedziałam, że im dłużej
tam zostanę, tym trudniej będzie mi z niej wyjść, gdyż to miejsce mnie
intrygowało. W każdym razie, kiedy tylko spojrzałam po raz setny już na
zegarek, uświadomiłam sobie, że już dawno powinnam siedzieć w swoim tymczasowym
domu, albo raczej kłaść się spać. W końcu jutro czekała mnie praca, a nie
mogłam spóźnić się już pierwszego dnia. Właśnie... Praca.
______________________________________
Kolejny rozdział za nami. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!Tak jeszcze w kwestii wyjaśnienie: wielkie przeprosiny, że musieliście tak długo czekać - szkoła mnie wykańcza. Cieszcie się gimnazjum, póki do niego uczęszczacie. Równocześnie chciałabym podziękować za Wasze poprzednie wsparcie.
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam tym rozdziałem! :)
Do kolejnego!
Dziwny ten facet. Jego zachowanie jest dość nietypowe, no bo kto normalny uderzyłby dziewczynę, obcą dziewczynę, tylko po to, żeby sprawdzić jej talent aktorski? Boję się go, serio. Heh, przynajmniej dał jej wizytówkę. Ciekawe, jak zamierza pomóc. Będzie ją szkolił? Haha, byłoby ciekawie. A może ona nie skorzysta... Chociaż wątpię. Musi skorzystać. Taka okazja to rzadkość, więcej może jej nie mieć. Ta scena z matką była bardzo przykra. Czemu biła córkę? Skoro żałowała, to powinna nauczyć się nad sobą panować. Yuzuyu miała okropne dzieciństwo. Nic dziwnego, że wyjechała. Nie rozumiem postępowania jej matki. Czemu było takie, a nie inne? Mam nadzieję, że z czasem to się wyjaśni. A może to przez odejście ojca...
OdpowiedzUsuńWszystko się wyjaśni, wszystkto... Ale po drodze jeszcze trochę sprzecznych rzeczy powprowadzam. Dziękuję Ci, Gatito, za komentarz. Jestem wdzięczna, że znalazłaś chwilę czasu. Do następnego
OdpowiedzUsuńYyy... Kurczę, ten facet jest dziwnyyy... No i go polubiłam xD
OdpowiedzUsuńLubię ludzi dziwnych, nietypowych i niezrównoważonych :) Ale dość o mnie, przejdźmy do rozdziału.
Mi tam się podobało. Yuzuyu nie dość, że jest specyficzną osobą (nie wiem, dlaczego tak myślę, coś mi tak podpowiada), to ma bardzo nietypowe przygody! No, ale jak tak by się głębiej nad tym zastanowić, to te przygody prowadzą ją ku sukcesowi. Typu spotkanie z tym dziwnym, ale fajnym facetem xD
W ogóle to mam nadzieję, że Yuzu' [hah, taki skrót] pójdzie na te przesłuchanie. Chyba nie będziesz taka wredna, co? Puścisz ją, prawda? :]
W ogóle te opowiadanie zaczyna owiewać pewna tajemnica. Najbardziej mnie chyba interesuje, to sprawa z matką Yuzu'. Dlaczego Akemi ją biła? A potem jeszcze żałowała, podejrzana sprawa...
Pozdrawiam, i życzę weny :)
Szczerze powiedziawszy, to sama bardzo często rozmyślam nad powodami tego, iż uwielbiam katować moich bohaterów... Takie moje małe odchylenie pisarskie. Dziękuję za opinię, Rina Shadow :) Mam nadzieję, że następny rozdział także Cię zainteresuje. Do następnego,
OdpowiedzUsuńNa początek, tradycyjnie, przepraszam za poślizg w komentowaniu. Taa liceum... I wszystko jasne, brak czasu;) W każdym razie rozdział naprawdę intrygujący i szkoda, że nie mam większych zaległości, bo chętnie bym sobie poczytała. A teraz trochę konkretniej. Sagashita to naprawdę dziwny facet, ale przez to intrygujący. To trzeba mieć szczęście, żeby na takiego trafić;) Ta cała ich rozmowa, gra... Świetnie opisane. Czuło się atmosferę tajemnicy, nawet grozy. No i matka Yuzuyu... Tak jakoś przed oczami stanęła mi Rosa z Umineko. Biedna Yuzuyu, że też akurat o niemiłych wspomnieniach musiał jej przypomnieć. No i ciekawe czy pójdzie na to przesłuchanie i coś osiągnie. W końcu po to przyjechała, prawda? No nic, poczekamy zobaczymy. W każdym razie oby jak najprędzej. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńOhayo!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award na
http://nowa-kronika-woli-ognia.blogspot.com/
Pozdrawiam :*