Rozdział IV

     Słysząc jego pytanie, przystanęłam w miejscu. Nie wiedzieć czemu, moje dłonie mocno zacisnęły się na kieszeniach sweterka, co nijako świadczyło o tym, iż jestem zdenerwowana. Wprawdzie, nawet nie zdawałam sobie z jakiego powodu jestem taka wściekła. 
     - Co to ma do rzeczy? - zapytałam oschle, jak gdyby tym pytaniem chciał mnie wpędzić do grobu.
     Reakcja Sagashity była dziwna. Każdego normalnego człowieka zdziwiłyby moje słowa i po jakimś czasie stwierdziłby, że jestem nienormalna. W końcu kto o zdrowych zmysłach atakuje kąśliwymi słowami osobę, która pyta o tak błahą rzecz? Chyba tylko ja. Dlaczego? Poczułam jakąś wewnętrzną obawę, podstęp ze strony pana Mawaru, a gdy zareagował na moją odpowiedź śmiechem, jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, iż coś knuje.
     - Widzę, że bardzo dobrze wczuwasz się w rolę, ale może... Porozmawiamy normalnie? - Przez minutę rozmowy mężczyzna zmienił swój charakter o sto osiemdziesiąt stopni. Raz był uprzejmy, nonszalancki, czasami także zachowywał się jak bogaty dziedzic, jednak za słowami, którymi mnie uraczył, kryła się groźba. Tak mi się przynajmniej wydawało.
     On grał, co zauważyłam dopiero po tak późnym okresie. Analizując wszystko w swoich myślach, od razu większość spraw stało się dla mnie jasnych. 
     - Cały czas rozmawiam normalnie - parsknęłam, utrzymując swój wcześniejszy charakter.
     Nie miałam pojęcia, kim był Sagashita. Szczerze powiedziawszy, nawet mnie to w tamtej chwili nie interesowało. Jedyne, co przykuwało moją uwagę, to jego zmiany charakteru, które skutecznie oddziaływały na moją psychikę. Po prostu robiłam tak, jak mi zagrał, sama nawet o tym nie wiedząc. Innymi słowy, sprawdzał mnie, chociaż do końca nie wiedziałam w jakim celu. Wiedziałam natomiast jedno: w chwili, gdy zadał to pytanie, przyjęłam cel - nie poddam się bez walki. 
     - Jesteś dzisiaj jakoś dziwnie spięta - rzekł, zupełnie zmieniając intonację głosu. Jego oczy niespodziewanie napotkały moje, dzięki czemu już wiedziałam. Nastąpiła zmiana i to straszna. Nigdy nie sądziłam, że da się tak strasznie manipulować emocjami w przeciągu sekund. 
     Chociaż wiedziałam, jak powinnam zareagować na jego uwagę, dziwnym trafem nie mogłam tego zrobić. Coś wewnętrznie mnie blokowało, coś nadal nakazywało mi trzymać się swojej wcześniejszej roli. Tylko, że... Wtedy bym przegrała. Zebrałam się w sobie, po czym wyobraziłam sobie siebie wracającą z pracy do domu. Do rodziny. Wydawało mi się wtedy, iż właśnie to miał na myśli Sagashita, zaczynając temat, jednak jako że nie byłam stu-procentowo pewna, musiałam zachować ostrożność, zapewniając sobie pole do wielu aranżacji. 
     - Jestem tylko zmęczona - odparłam przeciągle, doskonale imitując głos mojej matki, gdy wracała z pracy. 
     Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ukazując swoje wąsy w zupełnie innym wykonaniu. Gdyby nie fakt, że właśnie w tym momencie próbowałam odgadnąć jego intencje, najpewniej śmiałabym się z jego wyglądu. 
     - Co teraz zrobisz, mendo jedna?! - Wredność wbiła się do mojej głowy, zadając pytania, na które na pewno nie chciałam znać w tamtej chwili odpowiedzi. Niechętnie wyrzuciłam ją z siebie, doskonale wiedząc, iż może mogłaby mi się przydać. 
     Sagashita stanął na przeciwko mnie, zaciskając dłoń w pięść. Widziałam, jak piętrzą się w nim negatywne uczucia, tak samo jak zdawałam sobie sprawę, iż w tym momencie zmieni on sytuację o sto osiemdziesiąt stopni. Musiałam jedynie poczekać. 
     - Czym się zmęczyłaś, do cholery?! Cały dzień nic nie robisz, tylko marnujesz tlen kobieto! Jesteś nic nie warta! - Zamachnął się... I mnie uderzył. 
     Prawda była taka, że w tamtej chwili całkowicie uleciała ze mnie jakakolwiek rola, którą wcześniej wykreowałam. Była sobą i to było najgorsze. Wprawdzie uderzenie nie było mocne, bo nawet nie zabolało, jedynie to, że się wydarzyło, wystarczająco mną wstrząsnęło. 
      Emocje same zrobiły swoje. Najnormalniej w świecie złapałam się dłonią za obolałe miejsce i powoli zaczęłam je masować. I właśnie wtedy przyszły wspomnienia. Tak wiem, one nie chodzą, ale moje się tego nauczyły. Pukają do drzwi w najmniej oczekiwanym momencie, tak samo jak teraz. Wybiły mi z głowy zabawę w improwizację, a zaczęły robić swoje. 
     
     - Mamo, dlaczego? - wyszeptałam, ocierając łzy.
     Szatynka nie spoglądała na mnie. Jedyne co robiła, to głośno oddychała, od czasu do czasu głęboko zaciągając się powietrzem. To jeszcze nie był koniec. Nawet jako dziecko doskonale potrafiłam przejrzeć człowieka i wiedzieć o jego słabościach, a także nawykach. Po prostu takim dzieckiem byłam.
    - Mamo... - wyszeptała, dławiąc się łzami. 
    Akemi nie miała zamiaru mnie wysłuchać. Jedyną metodą odpowiedzi była dla niej przemoc. Zamachnęła się, po czym... Zamknęłam oczy i poczułam ból. Nawet już nie próbowałam krzyczeć, gdyż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, iż tylko pogorszę sytuację. Dzielnie znosiłam to wszystko przez okres swojego dzieciństwa. 
     Łkając cichutko, przytuliłam do siebie miśka, którego przez cały czas trzymałam. Był to prezent od ojca, jednakże w tamtym momencie nie miało dla mnie znaczenia, od kogo go dostałam. Pełna obaw otworzyłam oczy, dzięki czemu ujrzałam sylwetkę swojej matki. Akemi z niedowierzaniem spoglądała na swoją rękę. Gdyby ktoś wszedł do pomieszczenia, od razu by pomyślał, że mama się skaleczyła, jednakże prawda była zupełnie inna. Kobieta stała tak przez jakiś czas, po czym zgarnęła ze stolika papierosy i wyszła na balkon, zostawiając mnie skuloną w kącie. 
     Nie mogę sobie przypomnieć, ile razy tak się działo, tak samo jak nie pamiętam, jak długo po tym wszystkim siedziałam sama. Jedyne, co pamiętam doskonale, to moje przemyślenia. I nie było tak, że nienawidziłam matki. W gruncie rzeczy moja nienawiść do niej narodziła się w o wiele późniejszym okresie. Ja... Zastanawiałam się wtedy, gdzie jest tata...
     Pamiętam doskonale, że zawsze po tych wydarzeniach, matka wracała do pomieszczenia z płaczem. Podchodziła do mnie prędko i rozpaczliwie użalając się nad tym, co się stało, przytulała mnie do siebie. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie pamiętam jej wyrazu twarzy, a jedyne co kojarzy mi się z tamtym momentem, to zapach papierosów, który doskonale dało się poczuć od matki. 

     - Dlaczego? - wyszeptałam, powstrzymując łzy. Generalnie nie oczekiwałam od niego przerwania tego dziwnego testu. W tamtej chwili ja niczego nie oczekiwała, aczkolwiek... Może pragnęłam poczuć wtedy tak dobrze znany mi zapach matki zmieszany z dymem papierosa. 
     Sagashita spojrzał na mnie z politowaniem. Przysiąc bym mogła, że jeszcze trochę i przybieżę minę, którą zawsze pokazywała matka, jednak... Nie. On po prostu złapał mnie za nadgarstek i lekko ciągnąc za sobą, poprowadził w stronę willi. Test można było uznać za skończony.
     Parę chwil później siedzieliśmy już przy rozległym stole, popijając herbatkę, którą przyniósł nam lokaj. Wprawdzie nie rozmawialiśmy, jednak nawet i bez tego atmosfera była dziwna.
     - Jak się czujesz? - zapytał. Z jego słów wypływała troska i byłam w tamtym momencie prawie pewna, że on wcale nie udaje, tylko naprawdę się martwi, tyle że... "Nigdy nie ufaj osobie, która potrafi manipulować emocjami poprzez swoją grę". Szybko się opamiętałam, po czym powoli zaczęło do mnie wracać trzeźwe myślenie.
     - Pan jest aktorem, prawda? 
     Mężczyzna podniósł swój wzrok znad stołu, po czym uraczył mnie swoim zdziwionym spojrzeniem. Jego wąsy leciutko uniosły się ku górze, a oczy zaczęły zastanawiać się nad odpowiedzią. 
     - Kiedyś byłem, teraz mam inne zajęcie - odparł, upiwszy łyk cieczy. 
     - Inne zajęcie? - Nie potrafiłam odpuścić.
     - Mogę powiedzieć, że teraz zajmuję się takimi ludźmi jak ty. 
     - Jak ja? - Zdziwiło mnie to określenie, toteż dlatego postanowiłam, iż będę ciągnąć temat dalej. 
     - Prawda jest taka - wypuścił powietrze z płuc - że nie sprawdzałem cie bez powodu.
     - Zdążyłam się domyśleć - mruknęłam pod nosem tak, bym tylko ja mogła to usłyszeć.
      - Chciałem zobaczyć, czy radzisz sobie z manipulacją, jednak nie sądziłem, że trafię w twój czuły punkt - dodał. - Jednak, Yuzuyu... Masz talent. Musisz go tylko w sobie rozwinąć - powiedział i wypił zawartość filiżanki. Delikatnie odłożył ją na spodek, po czym oparł swoją głowę na dłoniach. Wystraszyłam się, gdy ujrzałam ponownie ten jego szyderczy uśmieszek, też dlatego od razu uciekłam wzrokiem, na co brunet uśmiechnął się serdeczniej. Wprawdzie był to sztuczny odruch, jednak o wiele przyjemniejszy, niż ten poprzedni. 
     - Wiem - odparłam pewnie. 
     - Wiesz? - Staruszek zaśmiał się z niespotykaną wdzięcznością, po czym wstał od stołu. - Wydawało mi się, że jest inaczej. 
     Każde słowo, które wypowiadał Sagashita, miało swoje drugie dno. Problem polegał na tym, iż nigdy nie mogłam go rozszyfrować. Na początku wydawało mi się, że on gra, udaję kogoś, kim nie jest, jednak w miarę przebywania z nim, uzmysłowiłam sobie, że on taki po prostu jest. Nieobliczalny. 
     - Inaczej nie przyjechałabym do Tokio.
     - A to ciekawe. - Pogładził się ręką po brodzie, udając przy tym zamyślenie. I chociaż ten gest jest już na tyle oklepany w świecie teatru, to u niego wyglądał wyjątkowo realistycznie. - W takim razie musisz coś ze sobą zrobić. 
     - Wiem. 
     Sagashita podszedł do mnie, po czym usiadł krzesło obok. Nawet nie miałam ochoty zastanawiać się, co ten typek ma zamiar mi zrobić, bo najzwyczajniej w świecie mnie to nie interesowało. Byłam już na tyle wykończona, iż znowu pragnęłam usnąć - tylko!
     - W takim razie, zacznij tu - rzekł z przekąsem, po czym podsunął mi wizytówkę.
     Mała, biała, prostokątna karteczka z adresem agencji Star Desire. Przysiąc bym mogła, że gdzieś tę nazwę już słyszałam, jednakże jako żółtodziób w show-biznesie nie mogłam się od tak tym pochwalić. Po prostu przemilczałam sprawę i zgarnęłam prezent. - Już niedługo przesłuchanie. Pokaż, co potrafisz - mruknął mi do ucha i udał się w kierunku wyjścia. 
     Jego zachowanie wstrząsnęło mną na tyle, iż nie wiedziałam, co zrobić. Gruntownie utwierdził mnie w przekonaniu, że nie jest zwyczajnym staruszkiem pływającym w dobrobycie, a człowiekiem o naprawdę niezrównoważonym charakterze. Z sekundy na sekundę coraz bardziej się go bałam. 
     - Do zobaczenia! - dodał jeszcze, po czym zamknął wielkie, szklane drzwi, zostawiając mnie w pokoju gościnnym. 
     Prawda jest taka, że niechętnie bo niechętnie, ale szybko uciekłam z tej willi przepełnionej dziwną aurą. Wiedziałam, że im dłużej tam zostanę, tym trudniej będzie mi z niej wyjść, gdyż to miejsce mnie intrygowało. W każdym razie, kiedy tylko spojrzałam po raz setny już na zegarek, uświadomiłam sobie, że już dawno powinnam siedzieć w swoim tymczasowym domu, albo raczej kłaść się spać. W końcu jutro czekała mnie praca, a nie mogłam spóźnić się już pierwszego dnia. Właśnie... Praca.




______________________________________
Kolejny rozdział za nami. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!
Tak jeszcze w kwestii wyjaśnienie: wielkie przeprosiny, że musieliście tak długo czekać - szkoła mnie wykańcza. Cieszcie się gimnazjum, póki do niego uczęszczacie. Równocześnie chciałabym podziękować za Wasze poprzednie wsparcie. 
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam tym rozdziałem! :) 

Do kolejnego!

6 komentarzy:

  1. Dziwny ten facet. Jego zachowanie jest dość nietypowe, no bo kto normalny uderzyłby dziewczynę, obcą dziewczynę, tylko po to, żeby sprawdzić jej talent aktorski? Boję się go, serio. Heh, przynajmniej dał jej wizytówkę. Ciekawe, jak zamierza pomóc. Będzie ją szkolił? Haha, byłoby ciekawie. A może ona nie skorzysta... Chociaż wątpię. Musi skorzystać. Taka okazja to rzadkość, więcej może jej nie mieć. Ta scena z matką była bardzo przykra. Czemu biła córkę? Skoro żałowała, to powinna nauczyć się nad sobą panować. Yuzuyu miała okropne dzieciństwo. Nic dziwnego, że wyjechała. Nie rozumiem postępowania jej matki. Czemu było takie, a nie inne? Mam nadzieję, że z czasem to się wyjaśni. A może to przez odejście ojca...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko się wyjaśni, wszystkto... Ale po drodze jeszcze trochę sprzecznych rzeczy powprowadzam. Dziękuję Ci, Gatito, za komentarz. Jestem wdzięczna, że znalazłaś chwilę czasu. Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Yyy... Kurczę, ten facet jest dziwnyyy... No i go polubiłam xD
    Lubię ludzi dziwnych, nietypowych i niezrównoważonych :) Ale dość o mnie, przejdźmy do rozdziału.
    Mi tam się podobało. Yuzuyu nie dość, że jest specyficzną osobą (nie wiem, dlaczego tak myślę, coś mi tak podpowiada), to ma bardzo nietypowe przygody! No, ale jak tak by się głębiej nad tym zastanowić, to te przygody prowadzą ją ku sukcesowi. Typu spotkanie z tym dziwnym, ale fajnym facetem xD
    W ogóle to mam nadzieję, że Yuzu' [hah, taki skrót] pójdzie na te przesłuchanie. Chyba nie będziesz taka wredna, co? Puścisz ją, prawda? :]
    W ogóle te opowiadanie zaczyna owiewać pewna tajemnica. Najbardziej mnie chyba interesuje, to sprawa z matką Yuzu'. Dlaczego Akemi ją biła? A potem jeszcze żałowała, podejrzana sprawa...
    Pozdrawiam, i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze powiedziawszy, to sama bardzo często rozmyślam nad powodami tego, iż uwielbiam katować moich bohaterów... Takie moje małe odchylenie pisarskie. Dziękuję za opinię, Rina Shadow :) Mam nadzieję, że następny rozdział także Cię zainteresuje. Do następnego,

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początek, tradycyjnie, przepraszam za poślizg w komentowaniu. Taa liceum... I wszystko jasne, brak czasu;) W każdym razie rozdział naprawdę intrygujący i szkoda, że nie mam większych zaległości, bo chętnie bym sobie poczytała. A teraz trochę konkretniej. Sagashita to naprawdę dziwny facet, ale przez to intrygujący. To trzeba mieć szczęście, żeby na takiego trafić;) Ta cała ich rozmowa, gra... Świetnie opisane. Czuło się atmosferę tajemnicy, nawet grozy. No i matka Yuzuyu... Tak jakoś przed oczami stanęła mi Rosa z Umineko. Biedna Yuzuyu, że też akurat o niemiłych wspomnieniach musiał jej przypomnieć. No i ciekawe czy pójdzie na to przesłuchanie i coś osiągnie. W końcu po to przyjechała, prawda? No nic, poczekamy zobaczymy. W każdym razie oby jak najprędzej. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohayo!
    Zostałaś nominowana do Liebster Award na
    http://nowa-kronika-woli-ognia.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń